Witamina D przyjmowana jak cukierki. Lekarze ostrzegają: nadmiar może zniszczyć nerki
Witamina D od kilku lat jest jednym z najczęściej kupowanych suplementów w Polsce. W aptekach, drogeriach i sklepach internetowych sprzedaje się ją w tysiącach form – od kapsułek i kropli po spraye i tabletki do ssania. Polacy wierzą, że to klucz do zdrowia, odporności i dobrego samopoczucia. Jednak lekarze alarmują – witamina D w nadmiarze może być równie groźna jak jej brak, a skutki przedawkowania bywają dramatyczne.
Przeczytaj również: Szczepionka przeciw pneumokokom pod lupą ekspertów
Witamina słońca – niezbędna, ale zdradliwa
Witamina D jest wyjątkowa, bo organizm człowieka nie potrafi jej wytwarzać samodzielnie. Powstaje w skórze pod wpływem promieni słonecznych, co w polskich warunkach klimatycznych oznacza, że od października do marca jej naturalna produkcja niemal całkowicie ustaje. W tym czasie większość osób sięga po suplementy, chcąc zapobiec niedoborom.
Witamina ta odpowiada za prawidłową gospodarkę wapniowo-fosforanową, wspiera mineralizację kości i zębów, a także reguluje funkcjonowanie układu nerwowego i odpornościowego. Jej odpowiedni poziom zmniejsza ryzyko osteoporozy, chorób serca czy zaburzeń autoimmunologicznych.
Niestety, coraz częściej zapomina się o tym, że „więcej” nie zawsze znaczy „lepiej”. W społeczeństwie narasta przekonanie, że witamina D to cudowny lek na wszystko – od depresji po raka. W mediach społecznościowych pojawiają się rady samozwańczych ekspertów, którzy zalecają gigantyczne dawki. To niebezpieczny trend, przed którym przestrzegają specjaliści.
Granica między zdrowiem a chorobą
Endokrynolog Szymon Suwała wspomina przypadek pacjentki, która – przekonana o „magicznej” mocy witaminy D – stosowała preparat przeznaczony dla… koni. Jedna dawka zawierała aż 50 tysięcy jednostek witaminy D, a kobieta przyjmowała ją regularnie. W efekcie poziom tej substancji w jej krwi wzrósł do 420 nanogramów na mililitr – czterokrotnie więcej niż górna granica normy. Skutki były tragiczne: ostra niewydolność nerek i hospitalizacja.
W Polsce zalecane dzienne dawki są ściśle określone. Ich przestrzeganie pozwala uniknąć poważnych konsekwencji:
- Dzieci w wieku od roku do 10 lat powinny przyjmować 600–1000 j.m. dziennie.
- Dorośli i seniorzy – od 1000 do 4000 j.m., w zależności od wieku i masy ciała.
Lekarze podkreślają, że zanim sięgniemy po suplement, warto wykonać proste badanie krwi, które pokaże rzeczywisty poziom witaminy D w organizmie. Dopiero wtedy można bezpiecznie dobrać odpowiednią dawkę – najlepiej po konsultacji z lekarzem.
Potrzebujesz pomocy stomatologicznej? Zobacz: Dentysta Poznań. Wśród szeregu dostępnych usług: poznań ekstrakcja zęba, leczenie kanałowe poznań
Kiedy witamina D staje się trucizną
Przedawkowanie witaminy D prowadzi do zatrucia organizmu. Nadmiar tej substancji powoduje wzrost poziomu wapnia we krwi, co uszkadza nerki, wątrobę i serce. Objawy mogą pojawić się stopniowo – od pozornie błahych dolegliwości po poważne stany wymagające hospitalizacji.
Do najczęstszych symptomów należą:
- utrata apetytu, nudności, bóle brzucha i głowy,
- zaparcia lub biegunka, przewlekłe zmęczenie,
- świąd i pieczenie skóry,
- powiększenie śledziony i wątroby,
- w skrajnych przypadkach – uszkodzenie nerek prowadzące do niewydolności.
Lekarze ostrzegają, że witamina D to nie słodki dodatek, który można łykać bez ograniczeń. Choć jej niedobór osłabia kości i odporność, to nadmiar może być cichym zabójcą.
Masz braki w uzębieniu lub niepokoi Cię jego stan? Potrzebujesz odbudowy zębów? Zobacz – implanty Wrocław
Rozsądek zamiast mody
Moda na suplementację stała się częścią codzienności. Reklamy przekonują, że dzięki tabletkom można wzmocnić odporność i zatrzymać starzenie. Jednak w przypadku witaminy D granica między leczeniem a zatruciem jest wyjątkowo cienka.
Eksperci apelują: witamina D jest potrzebna, ale tylko w odpowiedniej ilości. Warto sięgać po nią z rozwagą, po konsultacji z lekarzem, a nie pod wpływem medialnych obietnic. Bo zdrowie, paradoksalnie, można stracić w imię jego ochrony.